Page Not Found - Forum Akademickie
Recenzje
Modele polityki
Jest to ksi��ka na temat polityki rz�dowej wobec uniwersytet�w. Autor przedstawia histori� tego zagadnienia: od mecenatu do polityki naukowej, dzieje uniwersytetu od korporacji do instytucji, omawia problemy autonomii (powinna by� ustawowo zagwarantowana, ale uczelnie nie mog� si� stawia� ponad prawem). Pisz�c o wsp�czesnych modelach polityki naukowej wobec szkolnictwa wy�szego, Antonowicz wyr�nia: model tradycyjny, pluralistyczny, biurokratyczny, totalitarny i ewaluacyjny. W dalszych rozdzia�ach omawia kwestie legislacji i nadzoru, polityki finansowej i personalnej w poszczeg�lnych modelach. Pisze te� o nowych sposobach zarz�dzania mened�erskiego, wypieraj�cych model biurokratyczny i przeprowadza krytyk� uniwersytetu przedsi�biorczego.
Ostatni rozdzia� kieruje nasz� uwag� w stron� przysz�o�ci. Jakie s� perspektywy polityki pa�stwowej w stosunku do uniwersytet�w? Obecno�� pa�stwa w sferze akademickiej - powiada autor - ma racje spo�eczne i ekonomiczne. Pierwsze nios� ryzyko ideologizacji uniwersytetu, drugie - ryzyko jego komercjalizacji. Ani rynek, ani pa�stwo nie gwarantuj� optymalnego dzia�ania uczelni. Polityka rz�dowa powinna wynika� z okre�lenia priorytet�w: czy uniwersytety maj� by� „bastionami merytokracji”, czy instrumentem polityki spo�ecznej.
Urynkowienie uniwersytet�w, zwi�zane z procesem komercjalizacji wiedzy, sprzyja racjonalizacji zmian strukturalnych i zbli�a uczelnie do spo�ecze�stwa. Zderzaj� si� jednak dwie kultury: akademicka (bezinteresowno�� bada� i nauczania, s�u�enie ca�emu spo�ecze�stwu, kierowanie si� ch�ci� poznania �wiata) i kultura przedsi�biorstw (zysk, czesne, sprzeda� wynik�w bada�, sprzeda� us�ug).
Pomimo urynkowienia, pa�stwo pozostanie g��wnym �r�d�em finansowania uniwersytet�w - pisze autor. Jednak podstawow� kategori� w polityce rz�dowej wobec instytucji akademickich staje si� ich „finansowa i spo�eczna rozliczalno��”. Pa�stwo patrzy na akademi�, jako na instytucj� u�yteczn� ekonomicznie. Na drugi plan schodzi kulturowa, cywilizacyjna funkcja uniwersytetu. Wsp�czesna polityka rz�dowa musi znale�� r�wnowag� mi�dzy wymiarem kulturowym a utylitarnym uczelni.
Kre�l�c zalecenia dla polskiej polityki wobec uniwersytet�w w sferze legislacyjnej, autor postuluje stabilny porz�dek prawny, wyznaczenie kompetencji organ�w ministerialnych, wytyczenie zakresu autonomii. Wyzwaniem legislacyjnym jest zmiana zapisu o bezp�atno�ci nauki. Autor opowiada si� za wsp�p�atno�ci�, jako rozwi�zaniem sprawiedliwszym. W sferze finansowania musi doj�� do zwi�kszenia nak�ad�w pa�stwowych i hierarchizacji cel�w, przejrzystej metody przydzielania pieni�dzy na inwestycje. Z punktu widzenia interesu publicznego - m�wi autor - korzystniejsza b�dzie polityka wspierania najlepszych uczelni. Szko�y nastawione tylko na dydaktyk� nie maj� przed sob� przysz�o�ci, ze wzgl�du na ograniczony potencja� demograficzny kraju. Stawia� trzeba na uczelnie, kt�re prowadz� badania.
W sferze zarz�dzania uczelni� polityka rz�dowa powinna zmierza� do „uelastycznienia i wzmocnienia przyw�dztwa organizacyjnego oraz wewn�trznej integralno�ci podejmowanych dzia�a�”. Natomiast w wymiarze personalnym winna umo�liwi� modernizacj� i uelastycznienie form zatrudnienia, decentralizacj� polityki personalnej. „Polska polityka rz�dowa wobec uniwersytet�w, podobnie jak w stosunku do ca�ego szkolnictwa wy�szego, musi by� czytelna, d�ugofalowa i wewn�trznie sp�jna” - konkluduje autor.
(fig)
Dominik Antonowicz, Uniwersytet przysz�o�ci. Wyzwania i modele polityki, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2005.
Osobowo�� do kupienia
Wydaje si� nam, �e nale�ymy do pewnej specyficznej kultury narodowej, kt�ra, jak s�dzimy, powinna by� przedmiotem naszej troski. Konsumujemy jednak tak�e produkty z globalnego supermarketu kultury, w przekonaniu (w du�ej mierze nies�usznym), �e mo�emy kupi�, robi� i by� wszystkim, czym tylko chcemy. A nie da si� obu tych rzeczy mie� naraz. Nie mo�emy wybiera� ze wszystkich kultur �wiata i r�wnocze�nie zachowa� w�asnej specyfiki. Je�eli s�dzisz, �e mo�esz wybiera� elementy swego �ycia i kultury z zasob�w ca�ego �wiata, to gdzie w�a�ciwie jest tw�j dom? Czy istnieje jeszcze jaka� ojczyzna, do kt�rej mo�esz powr�ci�? Czy ojczyzna i korzenie mog� by� po prostu jeszcze jednym konsumenckim wyborem?
Tymi pytaniami Gordon Mathews wprowadza czytelnika w kr�g zagadnie�, kt�re przedstawi� w swojej ksi��ce. Dla autora polem bada� s� trzy olbrzymie sfery geograficzno-kulturowe: Japonia, Chiny i USA. Mathewsa interesuje przede wszystkim rzeczywisto�� ko�ca XX w. Dokona� jej prezentacji w odniesieniu do trzech obszar�w geograficznych, ukazuj�c nie ich odmienno��, lecz d��enie do sp�jno�ci. W wyniku kilkuletnich bada� okaza�o si� bowiem, i� to, o czym tak cz�sto m�wimy, czyli �wiadomo�� specyfiki narodowej, identyfikacja z okre�lon� kultur� kszta�towan� przez wieki - jest w dobie globalizacji medialnej pustym frazesem.
Globalizacja medialna, dzi�ki kt�rej w Waszyngtonie, Tokio i Pekinie ludzie ogl�daj� nie tylko te same filmy, lecz i kana�y telewizyjne, s�uchaj� tych samych piosenek czy korzystaj� z tych samych zasob�w internetowych, wprowadzi�a ca�e spo�ecze�stwa w dziwaczny model �wiata. Zdaniem Mathewsa, spos�b my�lenia czy zachowania bardziej ��czy dzi� ameryka�skiego biznesmena z japo�skim ni� japo�skiego dyrektora fabryki z japo�sk� sprz�taczk�. Wsp�lnota kulturowa, w swoim tradycyjnym rozumieniu, nie istnieje. To nie kilkupokoleniowa przynale�no�� do konkretnej ojczyzny po�wiadcza nasz� osobowo��. Cz�owiek wsp�czesny przede wszystkim pragnie sam j� stworzy�. Uwa�a, �e ma do tego niczym nie ograniczone prawo, gdy� w�a�nie media, szybki, elektroniczny przep�yw informacji umo�liwiaj� mu bycie w ca�ym �wiecie, cho�by nigdy nie opu�ci� swego rodzinnego miasta. Przestrze� wirtualna zast�pi�a fizyczn�, a zatem kultura, jak� akceptujemy, nie ma �adnego zwi�zku z miejscem naszego pobytu ani ze �wiadomo�ci� wpisania nas w tradycj� przodk�w. Dzi� przeci�tny Amerykanin mo�e zosta� bez problem�w buddyst� tybeta�skim, a japo�ska malarka - si�ga� do wzorc�w kultury zachodniej, odrzuciwszy uprzednio wszelkie zwi�zki z rodzim� tradycj�. A skoro tak, to co dalej z cywilizacj�, nauk�?
Autor zastrzeg�, �e jako antropolog nie mo�e udzieli� jednoznacznej odpowiedzi, gdy� nie wiadomo, jak b�dzie wygl�da�a przysz�o��. Jednak ton ostatniego rozdzia�u nie nastraja czytelnika pozytywnie: „Tak czy inaczej, nie mo�emy ju� wr�ci� do domu: nie czeka na nas �adna kulturowa ojczyzna”.
Czy naprawd�? Po lekturze ksi��ki mo�na powiedzie� tylko - tak. Jednak s�dz�, �e warto przede wszystkim odnie�� to stwierdzenie do nas samych i mo�e og�lnie - do Europejczyk�w. Czy nasz �wiat jest tak�e ju� tylko supermarketem, po kt�rym b��dzimy bezwiednie i, korzystaj�c z promocji, kupujemy feng shui, pokemony i McDonalda? My�l�, �e warto postawi� sobie te� inne pytanie: w jakim stopniu przyswojenie obcych wzorc�w kulturowych niszczy moj� odr�bno��? S�dz�, �e inne roz�o�enie akcent�w, postawienie pobocznych pyta�, da�oby odbiorcy wi�cej mo�liwo�ci do naprawd� g��bokiej refleksji nad kondycj� wsp�czesnej kultury.
Monika Szab�owska-Zaremba
Gordon Mathews, Supermarket kultury, t�um. Ewa Klekot, Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2005, seria: Biblioteka My�li Wsp�czesnej
Encyklopedia aktor�w i samolot�w
Nie ma �adnej przesady w tekstach reklamowych rozpowszechnianych przez PWN, kt�re g�osz�, �e „Wielka Encyklopedia PWN” (30-tomowa, 2001-05) b�dzie przez wiele lat autorytatywnym �r�d�em informacji o wsp�czesnej Polsce i Polakach. Funkcj� t� mo�e spe�ni� tylko narodowa encyklopedia w postaci ksi��kowej i nie zast�pi� jej w tym ani zagraniczni konkurenci, ani encyklopedie internetowe. Dlatego te� „Wielka Encyklopedia PWN” jest poniek�d z g�ry skazana na sukces, kt�ry przedtem by� udzia�em jej poprzedniczki, encyklopedii 12-tomowej (1962-69). Od autor�w hase� i redaktor�w mo�na by wi�c oczekiwa� szczeg�lnej staranno�ci i odpowiedzialno�ci w por�wnaniu z wymaganiami stawianymi innym publikacjom. Nie kwestionuj�c ogromu pracy i kwalifikacji wi�kszo�ci autor�w hase�, nale�y podkre�li�, �e o powodzeniu tego typu przedsi�wzi�� decyduj� najs�absze punkty.
W encyklopedii nie zadbano o w�a�ciwe proporcje mi�dzy poszczeg�lnymi dziedzinami, a nadmierne eksponowanie tematyki lotniczej, sportowej, teatralnej i filmowej przybiera rozmiary wr�cz groteskowe. Ponad 10 proc. wszystkich tabel dotyczy tematyki lotniczej. Na og� s� to szczeg�owe dane techniczne r�nych typ�w samolot�w, w tym modeli wyprodukowanych w jednym lub paru egzemplarzach.
W encyklopedii PWN zabrak�o miejsca dla najcz�ciej cytowanego matematyka, chemika, astronoma i dla 8 najcz�ciej cytowanych fizyk�w w Polsce (liczby cytowa� wg „Wprost” z 8 kwietnia 2002) oraz dla wi�kszo�ci cz�onk�w korespondent�w PAN, natomiast dowiemy si� z niej, jak� rol� gra� Zdzis�aw Kozie� w Mazepie. Odnotowano tak�e zaj�cie przez Adama Ma�ysza 51. i 52. miejsca w konkursie olimpijskim. Biografia Tadeusza �omnickiego liczy 74 wiersze, natomiast urz�duj�cemu prezydentowi RP po�wi�cono 32 wiersze, Kazimierzowi Funkowi za� (odkrywcy witamin i jednemu z najwi�kszych polskich uczonych wszech czas�w) - zaledwie 18. Znany dzia�acz SLD Krzysztof Martens trafi� do encyklopedii tylko dzi�ki swoim osi�gni�ciom w bryd�u sportowym. W encyklopedii pomini�to wielu polityk�w PRL, w tym cz�onk�w Rady Pa�stwa i Biura Politycznego. Czy�by to mia�a by� zemsta za czasy PRL, kiedy nazwiska �wczesnych prominent�w mo�na by�o znale�� wsz�dzie?
Prymat filmu nad nauk� i polityk� w has�ach biograficznych obejmuje tak�e przedstawicieli innych narodowo�ci. Felliniemu po�wi�cono a� 80 wierszy (w encyklopedii 12-tomowej - zaledwie 19), natomiast Mussoliniemu - 55 (przedtem - 74), Fermiemu (najbardziej znany w�oski fizyk, noblista) - 39 (przedtem - 46). Czytaj�c biografi� innego noblisty, Johna Nasha, mo�na odnie�� wra�enie, �e jego najwi�kszym dokonaniem by�o dostarczenie tematu tw�rcom filmu Pi�kny umys�. W ha�le W�ochy dzia� film zajmuje trzy szpalty, a dzia� nauka - tylko jedn�.
Zastrze�enia budzi dob�r ilustracji. Nie ma ich tam, gdzie by si� bardzo przyda�y: przy opisie egzotycznych zwierz�t (np. mangusta) i zjawisk fizycznych (np. micela). Z drugiej strony, rysunki ilustruj�ce has�a Narew i Narocz (jezioro) przedstawiaj� krajobrazy, kt�re mo�na spotka� w ca�ej Europie.
W niekt�rych has�ach, w tym dotycz�cych intensywnie rozwijaj�cych si� dziedzin nauki i techniki, najnowsze pozycje w spisie literatury licz� po kilkadziesi�t lat. Autor has�a Teoria nauki otwarcie przyznaje, �e opracowano je na podstawie tekstu z 1968 roku.
S� te� zwyk�e b��dy merytoryczne, np. w ha�le Uniwersytet Marii Curie-Sk�odowskiej, licz�cym 12 wierszy, znalaz�em a� dwa. Dotycz� one filii w Rzeszowie (od 2001 roku - samodzielna uczelnia) oraz Wydzia�u Matematyki i Fizyki (obecnie Matematyki, Fizyki i Informatyki). PWN zapowiada kolejne wydania encyklopedii - oby by�y one gruntownie poprawione.
Marek Kosmulski
Wielka Encyklopedia PWN, T. 1-30, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001-2005.
Kontrowersyjne listy
Nad spraw� wydania list�w Stanis�awa Ignacego Witkiewicza do �ony Jadwigi od dawna trwa�y dyskusje. Z jednej strony, to trudne do przecenienia �r�d�o wiedzy o arty�cie, z drugiej - bardzo intymny zapis jego uczu� i my�li. Witkacy nieraz prosi�, nakazywa� wr�cz �onie, by pali�a jego listy zaraz po przeczytaniu. Wiedzia� jednak, �e ukochana tego nie robi i przestrzega�: „(...) nie mog� o tym pisa�, poniewa� nie chcesz spali� moich list�w. A je�li komu po �mierci mojej do r�k wpadn�, b�d� skompromitowany (i Ty tak�e), �e o takich rzeczach musia�em pisa� do �ony (!)”.
Prawdopodobnie do kompromitacji ani Witkacego, ani jego �ony nie dojdzie, bo przyzwyczaili�my si�, �e arty�ci to cz�sto szokuj�cy stylem swego �ycia ekscentrycy. Ale rzeczywi�cie �atwo zbulwersowa� si� przy lekturze tej korespondencji. Witkiewicz by� szczery do granic przyzwoito�ci, a w�a�ciwie nieraz te granice przekracza�. Bywa� obsceniczny, wulgarny, szorstki wobec �ony. Z list�w wy�ania si� obraz cz�owieka uzale�nionego od nikotyny, du�o pij�cego, za�ywaj�cego narkotyki i ogarni�tego mani� samob�jcz�. Witkacy pisa� do �ony (nazywa� j� Nin� lub Nineczk�) niemal codziennie i o wszystkim: o swoich wycieczkach w g�ry, „orgiach seksualnych” (czyli spotkaniach z przyjaci�mi, podczas kt�rych bawiono si�, rozmawiano i nieraz brano narkotyki), o portretach, kt�re aktualnie malowa�, dzie�ach, kt�re pisa� i o interesach, kt�rymi w Warszawie zajmowa�a si� Jadwiga. I oczywi�cie o swoich uczuciach do �ony.
Ale jego listy wcale nie opowiadaj� o pi�knej, romantycznej mi�o�ci. Wr�cz przeciwnie - m�wi� o losach nieudanego ma��e�stwa. Jadwiga wyprowadzi�a si� od m�a dwa lata po �lubie, a i wcze�niej cz�sto wyje�d�a�a, nie mog�c znie�� w�cibskiej te�ciowej. I w�a�nie z powodu problem�w w zwi�zku powsta�y te listy. Witkacy prosi� �on� o przyjazd, o listy, kt�re tak rzadko do niego pisa�a. Zapewnia� o swej mi�o�ci i przywi�zaniu. Dlaczego wi�c Jadwiga nie zdecydowa�a si� na powr�t? Nie by�o to ma��e�stwo zawarte z wielkiej mi�o�ci, a raczej z rozs�dku. Chocia�, czy rozs�dn� mo�na nazwa� decyzj� tej pary? Witkacy na �lub zdecydowa� si� prawdopodobnie pod wp�ywem s��w wr�ki, kt�ra przepowiedzia�a mu wa�ny w jego �yciu rok (artysta wywnioskowa�, �e albo umrze, albo o�eni si�). Jadwiga, niezbyt �adna stara panna, w ma��e�stwie z Witkacym widzia�a ostatni� szans� na zam��p�j�cie. Jemu imponowa�o jej arystokratyczne pochodzenie ze starego rodu Unrug�w, jej - s�awa narzeczonego. W swoich wspomnieniach Jadwiga pisa�a, �e Witkacy opowiada� wszystkim, �e j� kocha, a ona go „zaledwie znosi”. Podobno bawi�a go ta nowa sytuacja. Wydawa�oby si�, �e Jadwiga rzeczywi�cie nie doceni�a uczu� wielkiego artysty. Ale mia�a te� powody do z�o�ci - Witkacy nie pozwoli� za�o�y� sobie „�a�cucha na szyj�” (jak sam pisa�), co oznacza�o m.in., �e niejednokrotnie zdradza� �on�.
Janusz Degler, tw�rca przypis�w, wykona� niebywa�� prac� wyja�niaj�c konteksty i odszukuj�c informacje o osobach wyst�puj�cych w listach. I cho� lektura jest naprawd� wci�gaj�ca, mam spore w�tpliwo�ci co do s�uszno�ci wydawania tych list�w (b�d� jeszcze trzy tomy, bo pierwszy obejmuje tylko lata 1923-27). To w ko�cu zapis autentycznych prze�y�, uczu� i my�li autora. To nie wydanie fikcyjnych opowiada�, jak w przypadku dzie� Kafki, kt�re te� mia�y by� spalone. Czy te listy nie powinny zosta� w bibliotece i stanowi� jedynie �r�d�o wiedzy dla badaczy? Czy pod pretekstem umi�owania sztuki mo�na upublicznia� najintymniejsze sprawy z �ycia cz�owieka, bez wzgl�du na jego wol�? W dobie reality show widocznie wszystko mo�na.
JZJ
Stanis�aw Ignacy Witkiewicz, Listy do �ony, cz�� I (1923-1927), Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2005, seria: Dzie�a zebrane Stanis�awa Ignacego Witkiewicza.
Uszcz�liwi� ludzi na si��
Badania por�wnawcze nie nale�� do tych najch�tniej podejmowanych, i to niezale�nie od problematyki, bo i nie s� najprostsze w realizacji. Owszem, cz�sto formu�uje si� taki postulat, ale z jego spe�nieniem jest ju� gorzej. Ma�gorzacie Mazurek uda�o si� jednak doprowadzi� swoje „podw�jne” przedsi�wzi�cie do ko�ca. W efekcie powsta�a ksi��ka bezsprzecznie godna polecenia. Autorka pr�buje w niej, z doskona�ym skutkiem, odpowiedzie� na dwa pytania: jak� rol� pe�ni� zak�ad pracy w „realnym socjalizmie” i jak wygl�da�a praca robotnik�w w rzeczywisto�ci PRL i NRD prze�omu lat 50. i 60. Swoje studia por�wnawcze autorka ograniczy�a do dw�ch reprezentacyjnych fabryk (zapewniaj�c tym samym swojej ksi��ce klarowny uk�ad): Zak�ad�w im. J�zefa Stalina w Berlinie i Zak�ad�w im. R�y Luksemburg w Warszawie.
W NRD map� spo�eczn� wyznacza�y w wi�kszym stopniu fabryki ni� miasta i miasteczka. Organizacja spo�eczna i polityczna, a tak�e wysoki stopie� uprzemys�owienia, pe�ne zatrudnienie oparte na obowi�zku pracy i w ko�cu gospodarka (a nie nar�d), traktowana jako spoiwo spo�ecze�stwa, wszystko to powodowa�o, czy raczej wymusza�o, maksymalne skupienie wok� zak�ad�w pracy. Zatem, chc�c nie chc�c, stawa�y si� one g��wnymi miejscami socjalizacji, integracji spo�ecznej i o�rodkami pa�stwowej polityki socjalnej.
W Polsce zak�ad pracy r�wnie� postrzegano jako kluczow� instytucj�, gdzie tworzy si� �wiadomo�� i zr�nicowanie spo�eczne �rodowiska robotniczego, ale nie by�a to ju� enerdowska „ortodoksja”. U nas realizacja ideologicznych postulat�w nie by�a traktowana a� tak serio. Owszem, wskazywano np. na wychowawcz� i opieku�cz� rol� zak�ad�w pracy, opisywano je jako najwa�niejsze instytucje �ycia politycznego i miejsca samoorganizowania si� spo�ecze�stwa (fenomen tzw. uspo�ecznienia tego, co pa�stwowe), ale, mimo wszystko, w o wiele mniejszym zakresie ni� czyniono to w NRD. Zak�ady im. Stalina mia�y ambicj� by� miejscowym o�rodkiem kultury i miejscem nowej obrz�dowo�ci komunistycznej. Urz�dzano w nich �luby socjalistyczne, �wieckie chrzciny i socjalistyczne bierzmowania dla dzieci pracownik�w. Komiczn� ciekawostk� (pewnie tylko z dzisiejszej perspektywy) by� jeden z punkt�w umowy zak�adowej, w kt�rym zak�ad zobowi�zywa� si� zaj�� kszta�ceniem dobrego smaku w�r�d swoich pracownik�w i odzwyczajeniem ich od kiczu. Odbywa�y si� spotkania pod has�em: „Jakie obrazy powinny wisie� w pokojach?”, „Jakie meble powinny sta� w mieszkaniu?” albo: „Jak powinienem si� ubiera�?” Na tego, kto zbyt wcze�nie szed� si� przebra� i umy� po pracy, r�wnie� czeka�y liczne atrakcje. Jedna z dzia�aczek-opiekunek wchodzi�a prosto do przebieralni z aparatem fotograficznym i robi�a zdj�cia, zamieszczane p�niej w zak�adowej gazetce z podpisem: „Kto wcze�niej urz�dza sobie fajrant”.
W Polsce od czas�w Solidarno�ci zak�ady pracy zacz�to ju� otwarcie nazywa� najni�szym ogniwem chorego systemu, a tak�e miejscem, gdzie odzwierciedla�y si� zjawiska og�lnospo�eczne.
Zachowane akta zak�adowe, jak mo�na si� domy�la�, reprezentuj� przede wszystkim g�os pa�stwowego pracodawcy. Szeregowy pracownik rzadko mia� szans� przebi� si� do sfery publicznej. Dlatego te� Mazurek wykorzysta�a w swojej pracy metod� wywiadu biograficznego (i to bodaj najciekawszy element ksi��ki!). Swoich rozm�wc�w w obu przypadkach pyta m.in.: o codzienno�� (najbardziej interesuj�c� i wci�� zadziwiaj�c�) w du�ych zak�adach pracy, o rozd�wi�k mi�dzy propagand� a rzeczywisto�ci�, o konflikty wok� warunk�w pracy i skomplikowane interakcje mi�dzy celami pracodawcy a interesami pracownik�w.
Ma�gorzata Pawe�czyk
Ma�gorzata Mazurek, Socjalistyczny zak�ad pracy. Por�wnanie fabrycznej codzienno�ci w PRL i NRD u progu lat sze��dziesi�tych, Wydawnictwo TRIO, Warszawa 2005, seria: W Krainie PRL/W Krainie KDL.
Przydatny komplet
- Galina Kowalowa, Rozm�wki rosyjskie, Wyd. wiedza powszechna, Warszawa 2005.
- Eugeniusz Mroczko, Rozm�wki w�gierskie, wyd. VI, Wyd. wiedza powszechna, Warszawa 2005.
- S�ownik japo�sko-polski. S�ownictwo podstawowe, wyd. III, Fundacja Japo�ska Tokio, Wyd. wiedza powszechna, Warszawa 2005.
- M. Teresa Kambureli, Thanasis Kambureli, Podr�czny s�ownik polsko-grecki A-�, wyd. II, Wyd. wiedza powszechna, Warszawa 2005.
- Irena Dobrzycka, Bronis�aw Kopczy�ski, J�zyk angielski dla pocz�tkuj�cych, wyd. XXIII, Wyd. wiedza powszechna, Wyd. wiedza i ty, Warszawa 2005.
- Rajmund Lepert, Ewa Turyn, S�ownik polsko-�aci�sko-francuski Ro�liny i zwierz�ta; Dictionnaire polonais-latin-fran�ais v�getaux et animaux, Wyd. wiedza powszechna, Warszawa 2005.
- Wojciech Meisels, Podr�czny s�ownik polsko-w�oski; Dizionario pratico polacco-italiano, T. 1 - A-�, T. 2 - P-�, wyd. VII, Wyd. wiedza powszechna, Wyd. wiedza i ty, Warszawa 2005.
- Dean Hamer, Peter Copland, Geny a charakter. Jak sobie radzi� z genetycznym dziedzictwem, t�um. Jacek Suchecki, Wyd. CiS, Warszawa 2005, seria: Fakty i Hipotezy.
- David Bodanis, E=mc2. Historia najs�ynniejszego r�wnania �wiata, t�um. Piotr Amsterdamski, Wyd. CiS, Warszawa 2005, seria: Fakty i Hipotezy.
- Sarah Blaffer Hrdy, Kobieta, kt�rej nigdy nie by�o, t�um. Marcin Ryszkiewicz, Wyd. CiS, Warszawa 2005, seria: Nauka u Progu Trzeciego Tysi�clecia.
- Teoria, praktyka, etyka. O kszta�ceniu dziennikarzy w Polsce i na �wiecie, pod red. Anny Siewierskiej-Chmaj, Wyd. Wy�szej szko�y informatyki i zarz�dzania z siedzib� w rzeszowie, Rzesz�w 2005.
- Raport o zasadach poszanowania autorstwa w pracach dyplomowych oraz doktorskich w instytucjach akademickich i naukowych, Praca zbiorowa, fundacja rektor�w polskich, Warszawa 2005, seria: Monografie Fundacji Rektor�w Polskich.
- Maria Chymuk, Aksjologiczne preferencje student�w uczelni krakowskich, wy�sza szko�a filozoficzno-pedagogiczna „Ignatianum”, wyd. wam, Krak�w 2004.
- Bogdan Lisiak, Adam Adamandy Kocha�ski (1631-1700). Studium z dziej�w filozofii i nauki w Polsce XVII wieku, wyd. wam, wy�sza szko�a filozoficzno-pedagogiczna „Ignatianum”, Krak�w 2005, seria: Studia i Materia�y do Dziej�w Jezuit�w Polskich.
- Jack Kerouac, W drodze, t�um. Anna Ko�yszko, Wyd. W.A.B., Warszawa 2005.
- Gordon Mathews, Supermarket kultury. Kultura globalna a to�samo�� jednostki, t�um. Ewa Klekot, pa�stwowy instytut wydawniczy, Warszawa 2005, seria: Biblioteka My�li Wsp�czesnej.
- Elfriede Jelinek, Amatorki, t�um. Anna Majkiewicz, Joanna Ziemska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2005.
- Marcin Wolski, Miejsce dla dwojga, Wyd. W.A.B., Warszawa 2005, seria: Z Zegarkiem.
- Jaros�aw Klejnocki, Przyl�dek pozer�w. Powie�� antykryminalna, Wyd. pr�szy�ski i S-ka, Warszawa 2005.
- Javier Cercas, �o�nierze spod Salaminy, t�um. Ewa Zaleska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2005, seria: Don Kichot i Sancho Pansa.